Nauki Prezydentów
Rozdział 9: Świadectwo — drogocenny dar


Rozdział 9

Świadectwo — drogocenny dar

„Posługujemy się różnymi językami i żyjemy w różnych warunkach, lecz w naszych sercach goreje to samo świadectwo”.

Z życia Gordona B. Hinckleya

„Moje najwcześniejsze wspomnienie sytuacji, w której poczułem coś duchowego — powiedział Prezydent Gordon B. Hinckley — pochodzi z czasów, kiedy miałem jakieś pięć lat, czyli kiedy byłem bardzo małym chłopcem. Płakałem, ponieważ bolało mnie ucho […]. Mama przygotowała torbę soli kuchennej i postawiła ją na piecu, żeby ją rozgrzać. Ojciec delikatnie położył ręce na mojej głowie i dał mi błogosławieństwo, aby wypędzić ból i chorobę, a uczynił to z upoważnienia świętego kapłaństwa i w imię Jezusa Chrystusa. Potem czule objął mnie ramionami i położył ciepły woreczek z solą na moim uchu. Ból zmalał, a potem zniknął. Zasnąłem w bezpiecznych objęciach taty. Kiedy zasypiałem, w myślach słyszałem słowa jego błogosławieństwa. To moje najwcześniejsze wspomnienie wykorzystania upoważnienia kapłańskiego w imię Pana.

Później, w młodości, dzieliłem z bratem nieogrzewaną sypialnię. Była zima […]. Przed ułożeniem się w ciepłym łóżku, klękaliśmy w modlitwie. W prostych słowach wyrażaliśmy swoją wdzięczność […]. Pamiętam, że po wskoczeniu do łóżka, kiedy już powiedziałem amen, nakrywałem się po szyję kołdrą i rozmyślałem o tym, co właśnie powiedziałem mojemu Ojcu w Niebie w imię Jego Syna. Moja znajomość ewangelii była ograniczona. Jednak po zakończeniu rozmowy z niebiosami w imię Pana Jezusa pozostawał ze mną jakiś spokój i poczucie bezpieczeństwa […].

To świadectwo pogłębiło się w moim sercu, kiedy, będąc misjonarzem, przeczytałem Nowy Testament i Księgę Mormona, które również o Nim świadczyły. Ta wiedza stała się podstawą mojego życia, a opierała się o odpowiedzi na modlitwy z mojego dzieciństwa. Moja wiara znacznie wzrosła od tamtej pory. Zostałem Jego Apostołem, wyznaczonym do wykonywania Jego woli i nauczania Jego słowa. Zostałem Jego świadkiem dla świata”1.

Obraz
Pan Jezus Chrystus

Jako święci w dniach ostatnich jesteśmy zjednoczeni w świadectwie o Jezusie Chrystusie.

Nauki Gordona B. Hinckleya

1

Świadectwo jest wielką siłą Kościoła, źródłem jego wiary i działania.

Staliśmy się niczym wielka rodzina rozsiana po całym świecie. Posługujemy się różnymi językami i żyjemy w różnych warunkach, lecz w naszych sercach goreje to samo świadectwo: wy i ja wiemy, że Bóg żyje i stoi u steru tego świętego dzieła. Wiemy, że Jezus jest naszym Odkupicielem, który stoi na czele Kościoła, który nosi Jego imię. Wiemy, że Józef Smith był prorokiem i jest prorokiem, który przewodzi tej dyspensacji pełni czasów. Wiemy, że kapłaństwo zostało przywrócone i nałożone na jego głowę, i że przyszło do nas w naszych czasach poprzez nieprzerwaną linię upoważnienia. Wiemy, że Księga Mormona jest prawdziwym świadectwem o prawdziwości istnienia i boskości Pana Jezusa Chrystusa2.

To, co nazywamy świadectwem, jest wielką siłą Kościoła, źródłem jego wiary i działania […]. Jest ono tak realne i ma taką moc, jak wszystkie inne siły działające na tym świecie. Pan opisał je, kiedy w rozmowie z Nikodemem powiedział: „Wiatr wieje, dokąd chce, i szum jego słyszysz, ale nie wiesz, skąd przychodzi i dokąd idzie; tak jest z każdym, kto się narodził z Ducha” (Ew. Jana 3:8). To, co nazywamy świadectwem, jest trudne do zdefiniowania, lecz jego owoce są wyraźnie widoczne. To Duch Święty, który za naszym pośrednictwem składa świadectwo3.

2

Świadectwo to cichy głos zachęty, który wspiera nas, gdy kroczymy z wiarą, i popycha do działania.

Osobiste świadectwo to coś, co sprawia, że ludzie odmieniają swoje życie, kiedy przystępują do tego Kościoła. To czynnik, który motywuje członków, aby wyrzekli się wszystkiego dla służby Panu. To cichy głos zachęty, który bezustannie wspiera tych, którzy kroczą z wiarą aż do ostatnich dni swego życia.

To tajemnicza i cudowna rzecz, to dar Boga dla człowieka. Ani bogactwo, ani ubóstwo nie mają znaczenia, kiedy ktoś zostaje powołany, by służyć. Świadectwo, które nasz lud nosi w sercu, motywuje i ponagla do wypełniania obowiązków. Mają je i młodzi, i starzy. Mają je uczniowie seminarium, misjonarze, biskupi i prezydenci palików, mają je prezydenci misji, siostry w Stowarzyszeniu Pomocy i wszyscy członkowie Władz Generalnych. Słychać je z ust osób, które nie pełnią żadnej innej funkcji ponad bycie członkiem Kościoła. Ono jest sednem tej pracy. To ono sprawia, że dzieło Pana posuwa się naprzód na całym świecie. Ono zmusza do działania. Wymaga od nas, abyśmy robili to, o co jesteśmy proszeni. Przynosi nam zapewnienie, że to życie ma swój cel, że niektóre sprawy są znacznie ważniejsze od innych, że jesteśmy w trakcie wiecznej podróży, że odpowiadamy przed Bogiem […].

To ten element, słaby i nieco niepewny na początku, popycha osobę zainteresowaną w kierunku nawrócenia. Skłania nawróconych ku bezpiecznej przystani wiary […].

Wszędzie, gdzie powstaje Kościół, można odczuć jego moc. Stajemy wyprostowani i śmiało mówimy, że wiemy […]. Prostym faktem jest, że my naprawdę wiemy, że Bóg żyje, że Jezus jest Chrystusem i że to jest Ich dzieło i Ich królestwo. Słowa są proste, a znaczenia dodaje im uczucie, które płynie z głębi serca. Świadectwo oddziałuje wszędzie tam, gdzie organizowany jest Kościół, tam, gdzie misjonarze nauczają ewangelii, tam, gdzie członkowie dzielą się swoją wiarą.

Jego nie sposób obalić. Przeciwnicy mogą cytować fragmenty z pism świętych i bez końca spierać się o doktrynę. Mogą być błyskotliwi i przekonujący. Jednak kiedy ktoś mówi: „Ja wiem”, kończą się kontrargumenty. Można tego nie zaakceptować, ale kto może sprzeciwiać się czy zaprzeczyć cichemu głosowi, który płynie z głębi duszy i przemawia z osobistym przekonaniem?4

„Światłość w naszym życiu”

[David Castañeda], jego żona, Tomasa, i ich dzieci mieszkali na małej, nieurodzajnej, zaniedbanej farmie w pobliżu Torreón [w Meksyku]. Posiadali trzydzieści kurczaków, dwie świnie i jednego chudego konia. Kury dostarczały jajek na ich utrzymanie i były sposobem na zarobienie kilku pesos, od czasu do czasu. Żyli ubogo. Wówczas przyszli do nich misjonarze. Siostra Castañeda powiedziała: „Starsi zdjęli nam zasłonę z oczu i wnieśli światłość do naszego życia. Nic nie wiedzieliśmy o Jezusie Chrystusie. Zanim do nas przyszli, nic nie wiedzieliśmy o Bogu”.

Ona skończyła dwie klasy szkoły, mąż żadnej. Starsi ich nauczali i wkrótce zostali oni ochrzczeni […]. Stopniowo zbudowali prężną firmę, w której pracowali ojciec i ich pięciu synów. Kierując się prostą wiarą, płacili swoją dziesięcinę. Pokładali zaufanie w Panu. Żyli zgodnie z ewangelią. Służyli wszędzie tam, gdzie ich powołano. Czterech z ich synów i trzy córki służyli na misji […]. Byli krytykowani i wyszydzani. Ich odpowiedzią jest świadectwo o mocy Pana w ich życiu.

Około 200 osób spośród ich krewnych i przyjaciół przystąpiło do Kościoła dzięki ich przykładowi. Ponad 30 synów i córek z tej grupy służyło na misji. Podarowali ziemię, na której obecnie stoi kaplica.

Dzieci, teraz już dorosłe, i rodzice na zmianę jeżdżą co miesiąc do Mexico City, żeby pracować w tamtejszej świątyni. Są oni żywym dowodem wielkiej mocy dzieła Pana, które potrafi podźwignąć ludzi i ich zmienić. Są oni typowym przykładem pośród wielu tysięcy ludzi na całym świecie, którzy doświadczyli cudu mormonizmu, kiedy świadectwo o boskości tej pracy wkroczyło w ich życie5.

„To prawda, czyż nie? Zatem, cóż jeszcze ma znaczenie?”.

Spotkałem oficera marynarki z odległego kraju, inteligentnego młodego człowieka, który przyjechał do Stanów Zjednoczonych na zaawansowane szkolenie. Jego uwagę zwróciło zachowanie niektórych z jego współpracowników z Marynarki Wojennej Stanów Zjednoczonych. Poproszeni, opowiedzieli mu o swojej wierze. On sam nie był chrześcijaninem, ale wzbudziło to jego zainteresowanie. Opowiedzieli mu o Zbawicielu świata, Jezusie Chrystusie, który narodził się w Betlejem i oddał Swe życie za całą ludzkość. Opowiedzieli mu o tym, jak Bóg, Wieczny Ojciec, i zmartwychwstały Pan ukazali się młodemu Józefowi Smithowi. Rozmawiali z nim o współczesnych prorokach. Nauczali go ewangelii Pana. Duch poruszył jego serce i został ochrzczony.

Przedstawiono mi go tuż przed jego powrotem do ojczystego kraju. Rozmawialiśmy o tym wszystkim, a potem powiedziałem: „Twoi rodacy nie są chrześcijanami. Co się stanie, gdy wrócisz do domu jako chrześcijanin, a w szczególności jako mormoński chrześcijanin?”.

Twarz mu się zachmurzyła i odparł: „Rodzina będzie zawiedziona. Mogą wyrzucić mnie z domu i uznać za zmarłego. Jeśli chodzi o przyszłość i karierę, wszystkie możliwości mogą przepaść”.

Zapytałem: „Czy chcesz zapłacić tak wielką cenę za ewangelię?”.

Ciemne oczy na jego przystojnej śniadej twarzy zalśniły łzami, gdy odpowiedział: „To prawda, czyż nie?”.

Zawstydzony, że zadałem to pytanie, odpowiedziałem: „Tak, to prawda”.

Na co on odparł: „Zatem cóż jeszcze ma znaczenie?”.

Oto pytania, które chciałbym z wami zostawić: „To prawda, czyż nie? Zatem, cóż jeszcze ma znaczenie?”.6

Nowe spojrzenie na życie

Słuchałem kiedyś historii o doświadczeniach pewnego inżyniera, który krótko wcześniej przystąpił do Kościoła. Misjonarze zapukali do jego domu, a żona zaprosiła ich do środka. Ona z ochotą przyjęła ich przesłanie, zaś on czuł się angażowany wbrew swej woli. Pewnego wieczora, kiedy żona wspomniała, że pragnie przyjąć chrzest, wpadł we wściekłość. Czy ona nie zdawała sobie sprawy z tego, co taki krok oznacza? To by znaczyło poświęcanie czasu. Oznaczałoby płacenie dziesięciny. Oznaczałoby rezygnację z przyjaciół. Oznaczałoby rzucenie palenia. Zarzucił na siebie płaszcz i trzaskając drzwiami, wyszedł w ciemną noc. Chodził po ulicach, przeklinając żonę, przeklinając misjonarzy, przeklinając siebie za to, że w ogóle zgodził się, aby ich nauczali. W miarę narastania zmęczenia jego gniew słabł, aż wreszcie w jakiś sposób do jego serca przeniknął duch modlitwy. Szedł, modląc się. Prosił Boga o odpowiedź na swoje pytania. Aż wreszcie otrzymał natchnienie, wyraźnie i jednoznaczne, tak jasne, jakby głos przemówił do niego słowami: „To prawda”.

„To prawda” zaczął sobie raz po raz powtarzać. „To prawda!”. Serce przepełnił mu spokój. Kiedy szedł w stronę domu, ograniczenia, wymogi i obowiązki, które tak go rozsierdziły, zaczęły mu się jawić jako możliwości. Kiedy otworzył drzwi, jego żona modliła się na kolanach […].

Przed całą kongregacją, której opowiedział tę historię, opowiedział o radości, jaka wkroczyła w ich życie. Dziesięcina nie była problemem. Dzielenie się tym, co posiadali z Bogiem, który dał im wszystko, wydawało się niewielką ofiarą. Poświęcanie czasu na służbę nie było problemem. Wymagało jedynie mądrego gospodarowania dostępnym im czasem. Obowiązki nie były problemem. Dzięki nim wzrastali i mieli nowe spojrzenie na życie. A potem ten mąż intelektu i wykształcenia, ten inżynier przyzwyczajony do obcowania z faktami fizycznego świata, w którym żyjemy, złożył uroczyste świadectwo, a w jego oczach szkliły się łzy, gdy mówił o cudzie, jaki wydarzył się w jego życiu7.

Obraz
mężczyzna pogrążony w modlitwie

„Kto może sprzeciwiać się czy zaprzeczyć cichemu głosowi, który płynie z głębi duszy i przemawia z osobistym przekonaniem?”.

„To, co najcenniejsze w moim życiu”

Kilka lat temu mądra i niezwykle wykształcona młoda kobieta przemawiała w Berchtesgaden w Niemczech podczas konferencji dla członków Kościoła należących do personelu wojskowego. Byłem tam i ją słyszałem. Miała stopień majora w armii, była lekarzem i wysokiej klasy specjalistą w swojej dziedzinie. Powiedziała:

„Nade wszystko w świecie pragnęłam służyć Bogu. Jednak, mimo moich usilnych starań, nie mogłam Go znaleźć. Cud polega na tym, że to On mnie znalazł. Pewnego sobotniego popołudnia we wrześniu 1969 roku siedziałam w domu w Berkeley w Kalifornii, kiedy nagle zadzwonił dzwonek do drzwi. Przyszło dwóch młodych mężczyzn ubranych w garnitury, białe koszule i krawaty. Mieli starannie uczesane włosy. Zrobiło to na mnie takie wrażenie, że powiedziałam: ‘Nie wiem, co sprzedajecie, ale to kupię’. Jeden z nich powiedział: ‘Niczym nie handlujemy. Jesteśmy misjonarzami Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich i chcielibyśmy z Panią porozmawiać’. Zaprosiłam ich do środka, a oni opowiedzieli mi o swojej wierze.

Tak zaczęło się moje świadectwo. Jestem niewypowiedzianie wdzięczna za przywilej i zaszczyt bycia członkiem Kościoła Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich. Szczęście i spokój, jakie ta radosna ewangelia wniosła w moje serce, to niebo na ziemi. Świadectwo, jakie posiadam o tej pracy, jest najcenniejszą rzeczą w moim życiu, to dar od mojego Ojca w Niebie, za który zawsze będę wdzięczna”8.

Tak samo jest z setkami tysięcy ludzi w wielu krajach — kobietami i mężczyznami o wielkich zdolnościach i wykształceniu, posiadającymi firmy, pracującymi w różnych zawodach, twardo stąpającymi po ziemi, rozsądnymi [ludźmi], którzy pracują dla świata, a w ich sercach płonie ciche świadectwo, że Bóg żyje, że Jezus jest Chrystusem, że to jest Boże dzieło, że zostało przywrócone na ziemię, by błogosławić wszystkich, którzy skorzystają z oferowanych przez nie możliwości9.

3

Każdy z nas może zdobyć świadectwo o tym, że Bóg i Jego Umiłowany Syn naprawdę istnieją i o przywróceniu Ich dzieła.

To świadectwo, ta pewność, jest być może najcenniejszym ze wszystkich darów Boga. To dar z niebios dla tych, którzy się o niego postarają. To szansa, to obowiązek każdego mężczyzny i kobiety w tym Kościele, aby zdobyć dla siebie przekonanie o prawdzie tego wielkiego dzieła w dniach ostatnich i o tych, którzy mu przewodzą, o samym Bogu i Panu Jezusie Chrystusie.

Jezus wskazał sposób, w jaki można posiąść takie świadectwo, kiedy powiedział: „Nauka moja nie jest moją, lecz tego, który mnie posłał.

Jeśli kto chce pełnić wolę jego, ten pozna, czy ta nauka jest z Boga, czy też ja sam mówię od siebie” (Ew. Jana 7:16–17).

Nasza wiara i wiedza wzrastają, kiedy służymy, kiedy studiujemy i kiedy się modlimy.

Kiedy Jezus nakarmił 5 tysięcy, ludzie to dostrzegli i dziwili się cudowi, którego dokonał. Niektórzy wrócili. Tym wyłożył doktrynę Swego boskiego pochodzenia, opowiedział o sobie jako Chlebie Żywota. Oskarżył ich o to, że nie byli zainteresowani doktryną i pragnęli jedynie zaspokoić swój cielesny głód. Niektórzy, słysząc Jego i Jego doktrynę, powiedzieli: „Twarda to mowa, któż jej słuchać może?” (Ew. Jana 6:60). Kto uwierzy w to, co głosi ten człowiek?

„Od tej chwili wielu uczniów jego zawróciło i już z nim nie chodziło.

Wtedy Jezus [chyba nieco zawiedziony] rzekł do dwunastu: Czy i wy chcecie odejść?

Odpowiedział mu Szymon Piotr: Panie! Do kogo pójdziemy? Ty masz słowa żywota wiecznego.

A myśmy uwierzyli i poznali, że Ty jesteś Chrystusem, Synem Boga żywego” (Ew. Jana 6:66–69).

To ważne pytanie i wszyscy musimy sobie na nie odpowiedzieć. „Panie! Do kogo pójdziemy? Ty masz słowa żywota wiecznego. A myśmy uwierzyli i poznali, że Ty jesteś Chrystusem, Synem Boga żywego”.

To przekonanie, ta cicha wewnętrzna pewność istnienia żywego Boga, boskości Jego Umiłowanego Syna, przywrócenia Ich dzieła w naszych czasach i cudownych objawień, jakie potem nastąpiły, a które stały się dla każdego z nas podstawą naszej wiary. Tak rodzi się nasze świadectwo […].

Niedawno byłem w Palmyrze w stanie Nowy Jork [blisko miejsca, w którym Józef Smith otrzymał Pierwszą Wizję]. O wydarzeniach, które miały miejsce w tej okolicy, ktoś mógłby powiedzieć: „Albo to się wydarzyło, albo nie. Nie ma tu miejsca na szarą strefę, na kompromis”.

A potem głos wiary szepcze: „To wszystko się wydarzyło. Dokładnie tak, jak on to opowiedział”.

Okolice wzgórza Kumorah. To stąd pochodziła starożytna kronika, której tłumaczeniem jest Księga Mormona. Człowiek musi albo zaakceptować, albo odrzucić jej boskie pochodzenie. Rozważenie dowodów musi doprowadzić każdego mężczyznę i każdą kobietę, którzy czytali ją z wiarą, do stwierdzenia: „To jest prawda”.

Podobnie rzecz się ma z innymi elementami cudu, który nazywamy przywróceniem starożytnej ewangelii, starożytnego kapłaństwa i starożytnego Kościoła.

Świadectwo jest, i zawsze było, deklaracją, jasnym potwierdzeniem prawdy, którą znamy10.

4

Musimy żyć w zgodzie z naszym świadectwem i dzielić się nim z innymi.

Paweł powiedział do Tymoteusza: „Pilnuj siebie samego — słuchajcie tego — i nauki, trwaj w tym, bo to czyniąc, i samego siebie zbawisz, i tych, którzy cię słuchają” (I List do Tymoteusza 4:16). Jakiej wspaniałej wskazówki Pan udzielił Tymoteuszowi.

Mówił dalej: „Albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, lecz mocy i miłości, i powściągliwości” (II List do Tymoteusza 1:7). Bóg nie dał nam ducha bojaźni, lecz mocy — mocy przesłania; i miłości — miłości do ludzi, miłości do tego, co mamy do zaoferowania; dał nam ducha powściągliwości — proste, zrozumiałe zasady przywróconej ewangelii Jezusa Chrystusa.

„Nie wstydź się więc świadectwa o Panu naszym” (II List do Tymoteusza 1:8). Nigdy, moi bracia i siostry, nie wstydźcie się świadectwa o naszym Panu […]. Oto nasze zadanie i wyzwanie, które przed nami postawiono: „Albowiem nie dał nam Bóg ducha bojaźni, lecz mocy i miłości, i powściągliwości. Nie wstydź się więc świadectwa o Panu naszym”11.

Oto święte dzieło Boga. To jest Jego Kościół i Królestwo. Wizja, jaka miała miejsce w Świętym Lasku, wyglądała tak, jak ją opisał Józef. W moim sercu tkwi prawdziwe zrozumienie ważności tego, co tam się stało. Księga Mormona jest prawdziwa. Świadczy o Panu Jezusie Chrystusie. Przywrócone zostało Jego kapłaństwo i jest ono pośród nas. Klucze tego kapłaństwa, które przyszły z rąk niebiańskich istot, wykorzystywane są dla naszych wiecznych błogosławieństw. Takie jest nasze świadectwo — wasze i moje — świadectwo, wedle którego musimy żyć i którym musimy dzielić się z innymi. Zostawiam to świadectwo, moje błogosławieństwo i moją miłość z każdym z was oraz proszę, abyście nadal byli częścią tego wspaniałego cudu w dniach ostatnich, którym jest Kościół Jezusa Chrystusa Świętych w Dniach Ostatnich12.

Propozycje dotyczące studiowania i nauczania

Pytania

  • W jaki sposób twoje osobiste świadectwo buduje siłę Kościoła? (Zob. część 1.).

  • Prezydent Hinckley podkreślał, że świadectwo nas wspiera i „zmusza [nas] do działania” (część 2.). W jaki sposób twoje świadectwo jest dla ciebie wsparciem? Jaki ma ono wpływ na twoje postępowanie? W jaki sposób możesz odnieść historie z części 2. do swojego własnego życia?

  • Czego możemy nauczyć się z nauk Prezydenta Hinckleya na temat zdobywania świadectwa? (Zob. część 3.). Jakie doświadczenia pomogły ci zdobyć twoje świadectwo? Co możemy zrobić, aby wzmocnić swoje świadectwa?

  • Jak sądzisz, dlaczego nasze świadectwa stają się silniejsze, kiedy się nimi dzielimy? Jak pokonałeś strach przed dzieleniem się swoim świadectwem z innymi? W jaki sposób pobłogosławiły cię świadectwa innych ludzi? (Zob. część 4.).

Pokrewne fragmenty z pism świętych

I List do Koryntian 12:3; I List Piotra 3:15; Alma 5:43–46; 32:26–30; Moroni 10:3–5; NiP 8:2–3; 80:3–5

Wskazówka do nauczania

„Kiedy dojdziesz do poznania i zrozumienia każdej osoby, będziesz lepiej przygotowany do [poprowadzenia] lekcji, która przemówi do sytuacji poszczególnych osób. To zrozumienie pomoże ci znaleźć takie sposoby, które pomogą każdej osobie brać udział w dyskusjach i innych [pouczających] zajęciach” (Nauczanie — nie ma większego powołania [2000], str. 34).

Przypisy

  1. „Moje świadectwo”, Liahona, lipiec 2000, str. 70–71.

  2. „Listen by the Power of the Spirit”, Ensign, listopad 1996, str. 5.

  3. „Testimony”, Ensign, maj 1998, str. 69.

  4. „Testimony”, str. 69–70.

  5. „Testimony”, str. 70.

  6. „It’s True, Isn’t It?”, Ensign, lipiec 1993, str. 2.

  7. „It’s True, Isn’t It?”, str. 5.

  8. „It’s True, Isn’t It?”, str. 6.

  9. „It’s True, Isn’t It?”, str. 5.

  10. „Testimony”, str. 70–71.

  11. Discourses of President Gordon B. Hinckley, Volume 2: 2000–2004 (2005), str. 369.

  12. „Doskonałe światło nadziei — do nowych członków Kościoła”, Liahona, październik 2006, str. 2.